W tym roku obchodzimy 120. rocznicę śmierci ks. kan. J. Dydyńskiego kłeckiego proboszcza, któremu Kłecko bardzo wiele zawdzięcza.
1. Szkic biograficzny
Ks. kan. Józef Dydyński pierwszy zapoczątkował w pełni profesjonalne badania archeologiczne na terenie Kłecka i okolic. Oprócz pięćdziesięcioletniej posługi kapłańskiej w mieście, poświęcał się również pracy naukowej oraz literackiej. Już w 1899 r. biografię księdza, archeologa i badacza starożytności opublikowała słynna „Encyklopedja powszechna S. Orgelbranda”:
Dydyński Józef, herbu Gozdawa, ur. 1819 r. w Bydgoszczy, kanonik przy kościele metropolitalnym w Poznaniu, dziekan i proboszcz w Kłecku w W. Ks. Poznańskiem, archeolog i badacz starożytności. Napisał: „Wiadomości historyczne o mieście Kłecku” (1858). „O urnach z krzyżami” (w X tomie „Roczników Tow. Przyj. Nauk” 1878); praca o statucie „De anno gratiae” i prace o treści teologicznej[1].
Ks. J. Dydyński swojego biogramu już nie przeczytał, bowiem zmarł na dwa lata przed publikacją warszawskiej encyklopedii. Na marginesie warto odnotować, że kłecki dziekan widnieje obok swojego brata, Teodora, prawnika i profesora Uniwersytetu Warszawskiego oraz Szkoły Głównej Warszawskiej[2].
Bracia, jak tylko pozwalał im czas i obowiązki, odwiedzali się w Warszawie lub Kłecku. O rodzinnych uroczystościach i spotkaniu Dydyńskich w Kłecku w 1892 r. informował „Dziennik Poznański”:
Kłecko. W dniu 18 lipca br. obchodzili w naszem mieście rocznicę srebrnego wesela profesor warszawskiego uniwersytetu, rzeczywisty radzca stanu dr Teodor Dydyński i Jadwiga z Wolańskich w otoczeniu synów, córki, bliższych i dalszych krewnych i licznego grona życzliwych przyjaciół.
Przed południem o godzinie 10 dziekan i proboszcz miejscowy, ks. kanonik Dydyński, odprawił w asystencyi duchowieństwa uroczystą mszę św. na intencyą pary małżeńskiej, obchodzącej srebrne gody i udzielił jej błogosławieństwa na dalszą drogę życia.
Po nabożeństwie liczne grono gości podejmował w swym mieszkaniu z serdeczną gościnnością ks. kanonik Dydyńskich, najstarszy brat profesora.
W ciągu tego uroczystego dnia pp. prof. Dydyńscy odbierali życzenia, przesłane im z dalekich stron, od profesorów i słuchaczy warszawskiego uniwersytetu, od przyjaciół z Warszawy, Petersburga, Miskwy, Lwowa, Krakowa i Poznania, od byłych uczniów z różnych stron Królestwa Polskiego, chcących dać im dowód swej serdecznej życzliwości i prawdziwego szacunku. Święto to rodzinne odznaczało się serdecznym i podniosłym nastrojem[3].
Najrzetelniejszą biografię ks. kanonika Józefa Dydyńskiego opracował w 1948 r. ks. Leon Formanowicz (1878-1942) dla Polskiego Słownika Biograficznego. Z noty dowiadujemy się, że ojcem przyszłego uczonego był Maksymilian Dydyński, urzędnik przy sądzie apelacyjnym, matką – Barbara z Gleisen Doręgowskich[4].
Maksymilian Dydyński urodził się w 1799 r., zmarł natomiast w Kłecku 8 listopada 1869 r[5]. W 1836 r. młody Józef Dydyński ukończył gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu, następnie 1 czerwca 1839 r. wstąpił do seminarium duchownego. Od 1842 r. studiował za granicą teologię, m.in. we Fryburgu u wybitnych niemieckich akademików – prof. Franza Staudenmaiera (1800-1856) i prof. Johanna von Hirschera (1788-1865), twórcy tzw. „Tübinger Schule”. J. Dydyński święcenia kapłańskie otrzymał 1 czerwca 1844 r. w Gnieźnie. Pierwsze obowiązki duszpasterskie spełniał w Żninie. Od 21 kwietnia 1845 r. był kapelanem i sekretarzem przybocznym arcybiskupa Leona Przyłuskiego (1789-1865). W 1847 r., dokładnie 1 sierpnia, otrzymał ks. Józef Dydyński probostwo w Kłecku, siedem lat później pełnił także funkcję dziekana. W latach 1847-1897 mieszkał w Kłecku. Do obowiązków ks. Dydyńskiego w 1866 r. należała również praca egzaminatora, a od 1869 r. funkcja sędziego prosynodalnego. Pomimo natłoku pracy duszpasterskiej, ks. J. Dydyński angażował się w sprawy społeczne. Z jego inicjatywy i Antoniego Lubińskiego oraz Adama Grochowskiego, w 1875 r. założono w Kłecku Towarzystwo Przemysłowców skupiające elitę miasta, głównie kupców i rzemieślników[6]. Za zasługi dla Kościoła 18 stycznia 1888 r. otrzymał ks. Dydyński kanonię honorową katedry poznańskiej[7].
O kłeckim dziekanie pisze ks. Leon Formanowicz:
W chwilach wolnych od zajęć kościelnych oddawał się Dydyński z wielkim zamiłowaniem badaniom historycznym i archeologicznym. Pracą Wiadomości historyczne o mieście Kłecku (Gniezno 1858) zwrócił na siebie uwagę Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu, które go w r. 1858 powołało w poczet swoich członków. Na posiedzeniach wydziału historycznego czytywał swoje rozprawy z dziedziny archeologii (…).
W r. 1883 wszedł jako członek do wyłowionej z Tow. Przyjaciół Nauk Komisji zabytkowej i zajął się inwentaryzacją zabytków budowlanych powiatu wągrowieckiego. Od r. 1889 był też czynnym członkiem Towarzystwa Numizmatycznego w Krakowie. Piórem swoim zasilał także wychodzący w Poznaniu „Przegląd Kościelny”, w którym ogłosił rozprawy filozoficzno-dogmatyczne O stworzeniu świata i O początku zła w świecie zmysłowym (1893) oraz De anno gratiae z zakresu diecezjalnego prawa kościelnego (1894)[8].
Niestety, współcześnie żadna z powojennych edycji encyklopedii PWN nie honoruje biogramem dokonań ks. kan Józefa Dydyńskiego, który większość życia spędził w Kłecku i tutaj wraz z ojcem leży pochowany w rodzinnym grobowcu Dydyńskich herbu Gozdawa.
2. Recepcja prac naukowych ks. J. Dydyńskiego na przełomie XIX i XX wieku
W Poznańskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk ks. Józef Dydyński prowadził szeroką działalność naukową w Wydziale Nauk Historycznych i Moralnych. Ówcześnie prezesem towarzystwa był Tytus Działyński, a przewodniczącym wydziału Marceli Motty[9].
Poznańskie środowisko zwróciło uwagę na talent ks. Dydyńskiego już w 1858 r., gdy pleban kłecki drukiem ogłosił u Langego w Gnieźnie Wiadomości historyczne o mieście Kłecku[10].
W tym samym roku Józef Łukaszewicz (1799-1873), ceniony historyk, publicysta, bibliotekarz i wydawca[11] namawiał, aby każdy miejscowy proboszcz, podobnie jak ks. Dydyński, zdobył się na stworzenie monografii nt. kościołów, które są pod ich opieką[12].
Z podobnym entuzjazmem przyjęto publikację ks. Dydyńskiego w Warszawie. „Biblioteka warszawska”, w dziale „Doniesienia literackie”, w 1858 r. informowała:
Ksiądz Dydyński drukuje nader zajmującą, pod względem dziejowym nawet: Kronikę miasta Kłecka, z ksiąg miejskich i kościelnych zebraną[13].
Z podobną życzliwością o monografii Kłecka rozpisywał się dodatek do „Czasu”, przedrukowany następnie w „Bibliotece warszawskiej”, tom 3:
Praca ta ks. Dydyńskiego z wielką wykonana została sumiennością, bo widać, że sprawdzając materyały jakie miał przed sobą, różne wertował źródła i żadnego nie szczędził trudu[14].
Jedynie krytycznie o pracy kłeckiego duchownego wypowiedział się archiwista i historyk, Leopold Hubert (1832-1884) w 1859 r. uzupełniając dzieło ks. J. Dydyńskiego o kilka szczegółów z warszawskich archiwaliów, do których, co zrozumiałe, Dydyński nie miał dostępu[15].
Znacznie wyżej ocenił kompetencje kłeckiego plebana w 1866 r. Józef Łepkowski (1826-1894), pierwszy w historii polski profesor archeologii (UJ)[16]. Krakowski uczony zaliczał osiągnięcia i działalność naukową ks. Dydyńskiego do najważniejszych swojego czasu, obok m.in. dokonań Raczyńskiego, Łukaszewicza czy Działyńskiego, zauważając:
Nie omylę się pewno gdy tę niemiłą (bo drażliwą wzmiankę) skończę uwagą: że staranie konsystorzy, ustanowienie konserwatorów, działanie Towarzystwa Przyjaciół Nauk, mogą podołać w sprawie o którą nam chodzi. Poprowadzenie dalej i usystematyzowanie badań dawniejszych, przedsiębranych przez: Neya, Raczyńskiego, Łukaszewicza, Platera, E. Eierskiego, Działyńskiego, X. J. Dydyńskiego, Sobieszczańskiego, Moraczewskie-go, X. Jabczyńskiego, Przezdzieckiego, zbieraczy ludowych pieśni, legend, redakcyą leszneńskiego „Przyjaciela ludu”, a użycie tylu innych nagromadzonych już wiadomości, zależy od wzięcia się gorliwych i umiejętnych kilku, do których pracy ogół z udziałem przystąpi. „Ilia non omittenda, et haec facienda”….[17]
Zachowała się relacja z posiedzenia Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu z udziałem ks. Józefa Dydyńskiego, którą 23 grudnia 1885 r. ogłosił drukiem „Kurier Poznański”:
Na wczorajszem posiedzeniu sekcyi archeologicznej Towarzystwa Przyjaciół Nauk odczytał dr [Bolesław] Erzepki[18] bardzo ciekawą rozprawę ks. dziekana Dydyńskiego z Kłecka o wklęsłościach kolistych na murach kościołów w Kłecku, Wągrówcu, Łeknie, Poznaniu, w Wielkiem Wysocku i innych. W jaki sposób powstały owe wklęsłości – oto pytanie, jakie od dawna stawiają sobie archeologowie, jakie rozbierał w I zeszycie czasopisma historycznego tutejszego niemieckiego stowarzyszenia p. Hockenbeck, a które ostatecznie rozwiązać postanowił Szan. dziekan kłecki, na którego kościele parafialnym w Kłecku również mnóstwo takich wklęsłości się znajduje. Kilka odlewów gipsowych tych wklęsłości nadesłał ks. dziekan Dydyński Tow. Przyj. Nauk. Ponieważ to sprawa bardzo ciekawa, a gruntowny rozbiór autora pobudzić może szersze koła do zastanowienia się nad tą kwestyą (15 takich wklęsłości znajduje się także na kościele Panny Maryi w Poznaniu) – przeto korzystając z łaskawego pozwolenia, drukujemy rozprawę ks. Dydyńskiego w piśmie naszem, i zwracamy na nią uwagę miłośników archeologicznych badań.
W różny sposób tłumaczono dotychczas powstanie tych wklęsłości. Jedni twierdzą, że to znaki od kul lub kartaczy, inni dowodzą, że wklęsłości te powstały z wiercenia zabobonnego ludu, który wierconego proszku używał na leki; inni powiadają, że to są ślady wydobywania ognia za pomocą świdrów drewnianych, inni na koniec dowodzą, że są to znaki, czyli cechy ceglarskie, za pomocą których oznaczali strycharze, ile tysięcy cegieł wyrobili.
Ks. dziekan Dydyński, przedstawiwszy tę całą kwestyą bardzo dokładnie i zbiwszy różne przeciwne zdania, rezoluje kwestyą w ten sposób, że opierając się na zdaniu p. Podczaszyńskiego, uznaje w onych wklęsłościach znak ceglarski, nie sprzeciwia się wszelako opinii, że niektóre z tych wklęsłości są śladem wierceń zabobonnego ludu.
Po odczycie wywiązała się bardzo ożywiona dyskusja, w której udział brali wszyscy obecni członkowie. Pan mecenas [Władysław] Jażdżewski[19], wyraziwszy żywe podziękowanie ks. dziekanowi Dydyńskiemu za poruszenie tej kwestyi, oświadczył się najprzód przeciwko mniemaniu, jakoby owe wklęsłości były śladem kul lub kartaczy i dowodził tego twierdzenia swego, odwołując się na jedną z wklęsłości kościoła Panny Maryi przy Tumie, która to wklęsłość żadną miarą od kul pochodzić nie może. Równocześnie jednakże oświadczył się p. Jażdżewski także przeciwko mniemaniu, jakoby znaki te były znakami ceglarskiemi, a to z tej racyi, że wklęsłości rzeczone znajdują się przeważnie po stronie południowej kościołów naszych i prawie wyłącznie w wysokości 5 stóp, a nie wyżej.
Gdyby w XV i XVI wieku wklęsłości takie były znakiem ceglarskim, to cegły z takiemi znakami musiałyby się znajdować w całym murze. Pan Jażdżewski sądzi, że to są ślady zabobonnego wiercenia, które się aż do dni naszych utrzymało – gdyż na wschodniej stronie kościoła Panny Maryi są dwie wklęsłości świeżo rozpoczęte, które muszą pochodzić z niedawnej przeszłości. Hr. Schulenburg pisze, iż takie wklęsłości znajdują się na jednym z kościołów, wybudowanym w r. 1810.
Panowie [Władysław] Bentkowski[20] i [Ignacy]
Zakrzewski[21] twierdzili, że są to wklęsłości dokonane na cegle surowej, miękkiej, przed jej wypaleniem i twierdzili, że technicy i znawcy mogliby najlepiej tę sprawę rozsądzić, czy taką wklęsłość można wywiercić w cegle twardej mocno wypalonej, mającej nawet glazurę, jak np. cegły w kościółku Panny Maryi.
Pan dr [Klemens] Koehler[22], powołując się na Angera, który takie wklęsłości badał w okolicach Tolkmicka, w powiecie elbląskim, twierdził, że wklęsłości takie są dziełem bawiących się chłopców, którzy wiercili je w murze ostremi skorupami. Nazywają się one z niemiecka „Butterlöcher” a służyły następnie chłopcom do wybijania na nich za pomocą kamiennej wklęsłości na wielkich miedziakach i guzikach do grania, które w ten sposób wyprężone, miały większą elastyczność. Ślady takiej swawolnej zabawki znajdują się nawet na cegłach umieszczonych na wieży, i to wewnątrz wieży, gdzie chłopcy chodzili dzwonić.
Pan [August] hr. Cieszkowski[23] wyraził życzenie, aby rozprawa ks. Dydyńskiego drukowana była w rocznikach Towarzystwa, które niebawem znowu wydane będą.
My drukujemy rozprawę szan. ks. dziekana Dydyńskiego, aby kwestyą przezeń poruszoną uprzystąpić szerszym kołom publiczności i prosimy osoby, które się temi badaniami archeologicznymi zajmują, aby uwagi swoje i spostrzeżenie przesłać zechciały szanownemu autorowi, który z pewnością z nich skorzysta, umieszczając pracę swoją w Rocznikach Towarzystwa.
Dowiadujemy się, że takie wklęsłości znajdują się na murze kościoła w Pobiedziskach; referent nasz oświadcza, iż znał człowieka, który przyznawał się, że sam podobne dziury wiercił dla zabawy; inni czynili to z pewnością z zabobonu, jak to sam ks. dziekan Dydyński przyznaje; wiercenie i tarcie kamyczka odgrywa jeszcze do dziś dnia wielką rolę w medycynie ludowej.
W końcu zakomunikował p. dr Erzepki, że spisy niezamieszkałych miejscowości nadesłali do komisji zajmującej się tą sprawą następujące osoby:
Pan K. Sczaniecki z Międzychoda.
Pan M. Jackowski z Pomarzanowic.
ks. Jaskulski z Śniecisk.
P. Błaszczyk.
P. Drwęski.
P. Malczewski z Odrowąża.
Pan A. Guttry z Paryża.
P. Zygmunt hr. Gorzeński-Ostroróg ze Śmiełowa.
Pan M. Gozimirski z Marcinkowa Górnego.
P. Pachowski z Melchlina.
W środowisku Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk ks. Józef Dydyński cieszył się niewątpliwie autorytetem, chętnie wdawał się z kłeckim dziekanem w polemikę naukową m.in. przywołany wcześniej Klemens Koehler (1840-1901), członek Polskiej Akademii Nauk w Krakowie i TPN w Poznaniu. Koehler, powołując się na Dydyńskiego, wygłosił 26 listopada 1894 r. na posiedzeniu Wydziału Archeologicznego Towarzystwa Przyjaciół Nauk rozprawę Przyczynek do kwestyi wyrytych stóp na kamieniach, opublikowaną rok później w rocznikach towarzystwa[24]. W swojej pracy Koehler zaliczył Dydyńskiego do największych znawców poruszanego zagadnienia, obok profesorów Kotlarzewskiego i Przyborowskiego[25].
Zasłużony dla polskiej nauki Maksymilian Baruch (1861-1933), żydowskiego pochodzenia historyk i prawnik[26] również wysoko cenił publikacje archeologiczne ks. kan. Józefa Dydyńskiego. W opublikowanej w 1907 r. w Warszawie monografii Boże stopki. Archeologia i folklor kamieni z wyżłobionymi śladami stóp podkreślał:
Pogląd Przyborowskiego [wyżłobione kamienie jako dawne znaki graniczne – przyp.] rozwielmożnił się śród naszych archeologów i utrzy-mał aż dotąd (…) Za temże zdaniem poszedł także ksiądz Dydyński, dziekan z Kłecka, któremu zawdzięczamy drugie po Szaniewskim ugrupowanie wiadomości o kamieniach ze stopą[27].
Tenże badacz dalej w przypisie objaśniał:
Ks. J. Dydyński, „O wyciskach stóp ludzkich na kamieniach w różnych miejsach Polski”, praca odczytana 21 maja 1883 r. na posiedzeniu Tow. Przyj. Nauk Pozn. Szczegółowy z tego odczytu referat pomieścił „Kuryer Poznański” 1883 r., Nr 117. Rozprawkę z włączeniem w nią wyniku dyskusji po odczycie pomieścił ks. Dydyński w Nr 1 „Wiadomości numizm.-archeol.” z r. 1893, pt. „Uwagi o kamieniach ze znakami stopy ludzkiej lub podków końskich”. Autor zebrał wiadomości o następujących kamieniach ze stopami na obszarze dawnej Rzeczypospolitej: w Kankowie, Sadowie, Żakowoli, Kamieniu, Krakowie, Biskupicach, Koronowie, Włościejewkach, we wsi i mieście Chełmnie, w Dobrowie i Kłecku[28].
Maksymilian Baruch zwraca co prawda uwagę na pomyłkę Dydyńskiego, który nazwał wieś Żukowola Żakowem[29], jednakże całość pracy kłeckiego plebana zaliczył do jednych z naj-ważniejszych w temacie. Na marginesie warto dodać, że korespondentem w publikacji naukowej Barucha był następca po ks. Dydyńskim, proboszcz kłecki w latach 1897-1911[30], ks. Bronisław Piotrowski[31]. Dzięki ks. Bronisławowi Piotrowskiemu Baruch mógł uzupełnić ówczesny stan wiedzy na temat badanych kamieni znajdujących się w pobliżu Kłecka, o czym pisał:
40.W bliskości Kłecka, we wsi Biskupice, pow. gnieźnieńskiego, leżał kamień olbrzymich rozmiarów, na którym była stopa ludzka. Legendy nie masz żadnej. (Dydyński, l.c.).
41.Do Wilkowyi, w tymże powiecie, należy folwark Kamieniec, położony na zachód Kłecka, opodal traktu z Łopienna do Kiszkowa. Przy tym gościńcu w dębowym borze wilkowyjskim leżał wielki kamień z wyraźną stopą ludzką. Podanie przypisywało wytłoczenie stopy św. Wojciechowi, gdy odpoczywał tam w wędrówce z Wągrówca do Gniezna. W r. 1858 kamień ten zabrano na podkładkę pod most (Władysław Łebiński w „Słow. Geogr.” t. XIII, str. 484; i Dydyński, l.c.).
42.Na polu wsi Parcewo, pow. gnieźnieńskiego, znajduje się kamień z wyciśniętą stopą. Wiąże się z nim podanie ludowe o św. Wojciechu, który apostołował w tych stronach (E. Callier, w „Słow. Geogr.” t. VII, str. 865 i Dydyński l.c.). Kamień ten, nazywany przez lud stopą św. Wojciecha, jest raczej płytą, gdyż wysokość jego wynosi z wypuszczeniem w ziemię tylko 29 cm; ma on kształt nieforemnego czworokąta i znajduje się być częścią większej całości, są bowiem ślady wykutego otworu celem rozsadzenia go prochem (Komunikat ks. Piotrowskiego, proboszcza w Kłecku)[32].
W niniejszej książce prezentujemy trzy rozprawy naukowe ks. J. Dydyńskiego: Urny z krzyżami (1878), Uwagi ks. dziekana Dydyńskiego o kamieniach ze znakiem stopy ludzkiej lub kopyt końskich odczytane na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk (1883) i Uwagi o wklęsłościach kulistych na murze kościelnym (1885). Mamy nadzieję, że zebrane rozprawy przyczynią się do popularyzacji naukowych osiągnięć ks. Józefa Dydyńskiego, a tym samym zainteresują współczesnych badaczy osobą kłeckiego plebana i jego dorobkiem.
Dawid Jung
[1] Encyklopedja powszechna S. Orgelbranda, t. IV, Warszawa 1899, s. 595. Autorem haseł jest prawdopodobnie Władysław Bentkowski, patrz przypis 20.
[2] Zob. A. Śródka, Teodor Dydyński w: Uczeni polscy XIX-XX stulecia, t. 1, Warszawa 1994.
[3] „Dziennik Poznański”, rocznik XXXIV, nr 164 z dnia 20 lipca 1892 r., s. 4-5.
[4] L. Formanowicz, Józef Dydyński w: Polski Słownik Biograficzny, t. VI, Kraków 1948, s. 47.
[5] Wielkopolscy księża od XVIII do XX wieku, Józef Dydyński-Gozdawa, na: http://www.wtg-gniazdo.org/ksieza/main.php?akcja=opis&id=775 [dostęp 26.06.2012].
[6] W. Skowroński, Szkolnictwo, oświata i kultura Kłecka w latach 1900-1939 w: Dzieje Kłecka (pod red. J. Danielewicza), Poznań 1983, s. 157.
[7] L. Formanowicz, op. cit., s. 47.
[8] Ibidem.
[9] „Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego”, t. 1, Poznań 1860, s. 615.
[10] Monografia Dydyńskiego również współcześnie zaliczana jest do jednych z najwartościowszych, powołują się na nią naukowcy oraz publicyści, por. Dzieje Kłecka (pod red. J. Danielewicza), Poznań 1983; E. Kołodziejski, Obiekty sakralne gminy i parafii Kłecko (recenzent prof. J. Siepak), Kłecko 2009; Tegoż autora Kościół pw. św. Jerzego i św. Jadwigi w Kłecku. Architektura-kult-duszpasterstwo, (recenzent prof. U. Świderska-Włodarczyk, red. prof. J. Siepak),Kłecko 2011; D. Jung, Wierszopisowie Kłecka w latach 1590-1623. Przyczynki do historii kultury staropolskiej, (posłowie K. Samsel, Uniwersytet Warszawski), Kłecko-Gniezno 2012; B. Borowiak, artykuły ogłaszane w prasie i Internecie.
[11] Zob. P. Anders, Patroni wielkopolskich ulic, Poznań 2006.
[12] J. Łukaszewicz, Krótki opis historyczny kościołów parochialnych…, t. 1, Poznań 1858, s. VII.
[13] „Biblioteka warszawska”, t. 2, Warszawa 1858, s. 216.
[14] „Biblioteka warszawska”, t. 3, Warszawa 1858, s. 24.
[15] „Biblioteka warszawska”, t. 2, Warszawa 1859, s. 244-246.
[16] Zob. A. Abramowicz, Historia archeologii polskiej XIX i XX wiek, Warszawa-Łódź 1991.
[17] J. Łepkowski, O zabytkach Kruszwicy, Gniezna i Krakowa, Kraków 1866, s. 127.
[18] Bolesław Erzepki (1852-1932) – profesor Uniwersytetu Poznańskiego, historyk kultury, członek PAU w Krakowie, był uczniem wybitnego kłecczanina, prof. Władysława Nehringa, zob. Ziemia leszczyńska. Czasopismo krajoznawcze, zeszyt 1, Leszno 1932, s. 30-32.
[19] Władysław Jażdżewski (1835-1895) – prawnik, notariusz, archeolog i numizma-tyk. Studiował prawo w Berlinie i Wrocławiu, publicysta, członek Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, któremu podarował około 10.000 monet, w latach 1887-1889 razem z Bolesławem Erzepkiem wydawał „Zapiski Archeologiczne Poznańskie”, za: A. Koehlerówna, Władysław Jażdżewski w: Polski Słownik Biograficzny, t. 11, Wrocław 1964-1965, s. 130-131.
[20] Władysław Bentkowski (1817-1887) – oficer, dziennikarz i polityk, studiował prawo i historię w Królewcu. Po wybuchu rewolucji walczył zbrojnie na Węgrzech, Był jednym z redaktorów Encyklopedii Orgelbranda, członek Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, za: H. Jabłoński, Władysław Bentkowski w: Polski Słownik Biograficzny, t. 1. Kraków 1935, s. 442-443
[21] Ignacy Zakrzewski (1823-1889) – historyk i heraldyk, poseł, od 1873 r. członek Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, był inicjatorem i wydawcą „Kodeksu dyplomatycznego Wielkopolski”, zob. L. Trzeciakowski, Posłowie polscy w Berlinie 1848-1928, Warszawa 2003.
[22] Klemens Koehler (1840-1901) – lekarz, wydawca, archeolog, kolekcjoner, publicysta, członek Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, za: Śp. Radzca Koehler. Wspomnienie pośmiertne w: „Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego”, t. 27, Poznań 1901, s. 335-340.
[23] August Cieszkowski (1814-1894) – hrabia, działacz społeczny i polityczny, filozof mesjanistyczny, pisarz, współtwórca i prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, w 1870 r. założył Wyższą Szkołę Rolniczą, zob. N. Davis, Boże igrzysko, t. 2, Kraków 1992, s. 64-65; M. Rezler, Sylwetki zasłużonych poznaniaków. Biogramy historyczne w: Wielka Księga Miasta Poznania, Poznań 1994, s. 732.
[24] Zob. K. Koehler, Przyczynek do kwestyi wyrytych stóp na kamieniach, w: „Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego”, t. 21, Poznań 1895.
[25] Ibidem, s. 419.
[26] W. Łopaciński, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 1, Kraków 1935, s. 336-337.
[27] M. Baruch, Boże stopki. Archeologia i folklor kamieni z wyżłobionymi śladami stóp, Warszawa 1907, s. 13.
[28] Ibidem.
[29] M. Baruch, op. cit., s. 32.
[30] E. Kołodziejski, Kościół pw. św. Jerzego i św. Jadwigi w Kłecku. Architektura-kult- duszpasterstwo, Kłecko 2011, s. 126.
[31] M. Baruch, op. cit., s. 2. Oprócz ks. Bronisława Piotrowskiego korespondentami Maksymiliana Barucha byli: ks. J. Ciołkowski, ks. J. Kozłowski z Kąkolownicy, ks. Szymelun z Giełwan, ks. Błonarowicz z Krakowa, ks. Dobrzański z Myślenic i ks. Leon Stwora z Podkamienia.
[32] M. Baruch, op. cit., s. 45-46.